31 października 2012

Jestem w nastroju nieprzyswajalnym newsy...



Odkąd w marcu zająłem się byłem pisaniem o książkach na portalu naTemat, automatycznie i brutalnie porzuciłem czytanie tygodników opinii i gazet. Totalnie.
Rzuciłem nawet swoją ukochaną „Politykę”, którą czytałem od zawsze, czyli od kiedy nauczyłem się czytać! (z tego miejsca przepraszam za to serdecznie redaktora naczelnego Baczyńskiego oraz całą redakcję, a zwłaszcza Janinę Paradowską i Mirka Pęczaka, których to chwaląc się, a jakże poznałem byłem osobiście). Nie mówiąc już o „Wprost”, „Przekroju” i „Wyborczej”. Mało tego, przestałem nawet czytać je w necie. Nie było innego wyjścia.
Żeby przemielić te wszystkie książki, aby być na bieżąco z czytaniem i recenzowaniem kolejnych nadsyłanych nowości i żeby pisać na naTematowym blogasku regularnie - bo jak mawiali klasycy blogosfery "regularność sprzyja poczytalności" - trzeba było skupić się na książkach i tylko na książkach, w 110 procentach. 
Nawet jak miałem przeczytać sposób przygotowania kaszki Tymka wydrukowany na pudełku, wolałem sięgnąć po aktualną lekturę. I tak suma sumarum Tymi jadł tę breję (bo on zasadniczo je, przepraszam pochłania, wszystko) a ja jednak byłem te kilka zdań do przodu.
Po podjęciu tej drastycznej decyzji o zaprzestaniu czytania czasopism i gazet byłem ciutkę załamany – no bo jak to ja, człowiek który całe dotychczasowe życie musiał, chciał i lubił wiedzieć co w trawie piszczy i był namiętnym pożeraczem magazynów wszelakich (od „Party” i „Show” poprzez „Teraz Rock”, poprzez wszystkie tygodniki opinii (no poza „Newsweekiem”), aż po Duninową „Lampę”) stanie się teraz prasowym abnegatem? Gdzie zaprowadzi mnie to kompletne embargo na informacje (przecież wcześniej przestałem już oglądać wiadomości w TV)? Czy stanę się jakimś ignorantem? Intelektualnym ciemniakiem? Zwyczajnym debilem? Co to ze mną będzie? Co z tym Majkolsem? Pytałem się sam uderzając w pompatyczno-dramatyczne tony.

Odpowiedź przyszła już po dwóch czy trzech tygodniach – odkąd mniej wiem stałem się jeszcze bardziej szczęśliwym człowiekiem!

Serio! Mam spokojny sen i lżejszą głowę. Teraz głównie zajmują mnie dzieci, żona, rodzina, no i literatura ofkors. Wszystko inne fruwa mi wokół pompki, tudzież zwisa obojętnym kalafiorem. A najczęściej prawie o niczym zwyczajnie nic nie wiem. Wczoraj np. przez przypadek dowiedziałem się trochę o tym rzekomym trotylu – Szanowna Teściowa chciała mnie wciągnąć w dyskurs na ten temat, ale musiała zadowolić się monologiem, bo zięciu ani me ani be ani kukuryku! 
Owszem, włażę np. na naTemat widzę te bijące po gałach zajawki i lidy, ale nie otwieram, nie klikam, nie wchodzę, nie czytam, „ja proszę państwa to pierdolę” - jak melodeklamował wieszcz Marcin Świetlicki – dziś jestem w nastroju nieprzyswajalnym newsy.
A ponieważ dobrze mi z tym, mam nadzieję, że tak już zostanie.

Wolę zagłębiać się w takie stosiki jak poniżej niż czytać po raz n-ty o Smoleńsku, Jarku, Donku i całym tym badziewiu.



PS. No dobra przeglądam bądź czytam "Duży Format", sobotnią "Wyborczą" i poniedziałkowy sport w tejże. Raz w tygodniu czytam w piekarni (!) recenzje książek z "Newsweeka" i "Wprosta". W środy w tej samej piekarni przekartkowuje całą „Politykę”. W necie czytam jedynie blogi i portale książkowe.

A tak z głupiej ludzkiej ciekawości, zapytam jeszcze na koniec czy ktoś z Was czyta blog Ojca Czytającego na naTemacie?

30 października 2012

"Myślałem że mama przynajmniej nie..."



Nie oglądałem tego Koterskiego - chodzą słuchy, że jako całość film słaby i niestrawny.
Trafiłem na ten fragment zupełnym przypadkiem i wymiękłem byłem.



Po pierwsze to wszystko, to jest prawda, tylko prawda i cała prawda.
Po drugie faceci tak kiedyś myśleli, wciąż myślą albo jeszcze będą myśleć (jak urosną!), a jak twierdzą że nie, to kłamią! Każdy facet „kiedyś jak się pierwszy raz był zakochany” to myślał że Wy w ogóle tego nie robicie. Serioza! Tak się Was wtedy gloryfikuje i obdziera z podstawowej fizjologii.
Po trzecie Więckiewicz. Więckiewicz i jeszcze raz Więckiewicz.
Po czwarte Więckiewicz w 0:57 jak robi tymi oczami kiedy mówi, że „mama przynajmniej nie” i od 1:30 – „Mławo ująłbym.”
Po piąte ten język miauczyńsko-koterski – „Perfum raczej perfumów nie piją chyba perfum.”
Po szóste mnie to bawi – ale ja mam spaczone poczucie humoru ;)

26 października 2012

Skrawki, ścinki i wycinki.




***

Uwielbiam ludzi, którzy z udawanym zainteresowaniem, a nawet jakąś tam fałszywą troską pytają cię – „No i co tam u ciebie, jak leci, co słychać?” i jeszcze przed zadaniem tego pytania gorąco liczą na to, że odpowiesz, że ci coś nie idzie, że chujowo, że z robotą do dupy itp. itd.
A później jeszcze patrzeć jak zachwyceni, że akurat masz pod górę, ledwo, ledwo się powstrzymują żeby nie zacierać rączek z radości.

***

Jakiś czas temu szukałem na fejsie swoich byłych. Ot, tak z głupiej ludzkiej ciekawości – jak teraz wyglądają? wyszły za mąż? mają dzieci? Nie znalazłem żadnej. A mawiajo na mieście, że jak cię nie ma u Marka Zuckerberga, to nie istniejesz.
No to miałem ja te dziewczyny czy nie?

A później szukałem tych, z którymi kiedyś mnie coś łączyło – jakieś tam znalazłem.
Przy okazji rozgrzebywania pamięci dotarło do mnie, że dwie z tych, z którymi kiedyś-coś, już nie żyją.
Obie popełniły samobójstwa.
 
Odechciało mi się szukania.



18 października 2012

I po projekcie...



Projekt „OP w opałach” zakończony. Nie było tak źle, żeby nie napisać nawet, że było bardzo dobrze. Daliśmy sobie radę bez problemów, wszyscy cali i zdrowi, nikt nie doznał trwałych uszkodzeń na ciele a zwłaszcza na psychice. Ba, jedynie jeszcze bardziej zacisnęliśmy więź, jak mniemam.

Garść spostrzeżeń, wycinków i refleksji pozostałych po projekcie:
 - rację miała jedna z Czytelniczek Majkolsa, która napisała była, że z tatą dzieci są spokojne, aczkolwiek pokazanie od początku, że z tatą nie będzie miętkiej gry jak z Mamusią, to ważny trick psychologiczny
- OP z góry zakładając, że z Tymem nie będzie żadnych problemów, a z Zu a i owszem, pomylił się i to nawet zasadniczo
- Zuzanna Zofia była przegrzeczna i bardzo pomocna, jak chyba nigdy. Fakt, że OP obiecał jej na samym początku (ale po pogadance tematycznej o której mowa w punkcie pierwszym) coś extra za wybitne osiągnięcia w dobrym zachowaniu w tym trudnym czasie tzw. bezmamowia, nie miał pewnie większego wpływu na jej postawę, choć częste przypominanie się „Ale jestem grzeczna prawda?”, „Pomagam ci, widzisz?”, "Pamiętasz o niespodziance?" itd. mogą świadczyć coś innego.
- Tymoniusz za to pokazał dobitnie, że odziedziczył po męskiej części rodziny M. wybuchowy charakter i zdolność zagotowania się w dwie sekundy. Po prostu nerwus z niego i raptus.
- w piątek OP otrzymał wsparcie ze strony Szanownej Teściowej przy kładzeniu trzódki do łóżka – usłyszeć „Babciu ładnie czytasz ale ja chcę żeby usypiał mnie tatuś” a później usłyszeć od Szanownej Teściowej „Wiesz co on nie chce przy mnie zasnąć, on chce chyba do ciebie” i zobaczyć tęskno wyciągnięte w swoją stronę rączki Tyma – bezcenne!
- leniwa niedziela spędzona na totalnym lajcie bez nerwówki, że przedszkole, że balet, że teatrzyk, że zakupy, że do szpitala + pierdyliard innych drobiazgów i jeszcze niedziela spędzona w parku, na dwóch placach zabaw, w cukierni i na spacerach – bezcenne.
- karmienie Tyma przy rozkręconym na full „Master Of Puppets” Metallicy i jego rytmiczne bujanie oraz symboliczne rzucanie się kaszką – bezcenne
- liczne poważne i mądre rozmowy z Zu - bezcenne
- maślane spojrzenia mam z placu zabaw na widok OP bawiącego się ze swoją dwójką – umięśniające!

Refleksje końcowe zasadnicze:
- pamiętaj OPie żeby się za szybko nie denerwować i czasem odpuszczać, bo w końcu to tylko dzieci, a ty czasami chcesz żeby zachowywały się racjonalnie jak dorośli!
- doceniaj to co robi Żona twa, bo zapanowanie nad dwójką + inne prace w domu i zagrodzie,  jak się sam przekonałeś przynoszą dużo satysfakcji, ale to nie jest łatwy kawałek chleba! 
- pamiętaj, nic lepszego niż ta dwójka nie mogło ci się w życiu przytrafić i już ci się nie przytrafi!
 

11 października 2012

"OP w Opałach"

Dziś o godzinie 11:30 rozpoczął się był eksperymentalny projekt pt. "OP w Opałach". 
W ramach projektu OP do najbliższego poniedziałku będzie zajmował się - pozbawiony wszelkiego wsparcia (nie licząc 6 Kasztelanów, 1 napoczętej Żołądkowej Gorzkiej oraz kropel walerianowych) - swoimi pociechami/trollami sztuk dwa. 
Projekt ma na celu sprawdzenie jak OP radzi sobie w sytuacjach ekstremalnych oraz czy nie siada mu psyche.

Jeszcze wczoraj przed rozpoczęciem projektu OP otrzymał pierwszą dobrą radę na ten trudny czas "Jak nie będzie chciał się uspokoić, to posmaruj sobie sutka whisky i daj mu do ssania!" 
Radził Dziadek Marek. 

A Żołądkowa Gorzka może być?


8 października 2012

Dziewczyny do garów!!



Oświadczam, iż jako znana szowinistyczna świnia jestem za totalnym sfeminizowaniem polskiej sceny rockowej!

Najpierw w Must Be The Music zobaczyłem i posłuchałem tych kobitek:



I wymiękłem. Powody wymięknięcia były dwa: Pani Na Basie, Pani Na Garach.
Pierwsza to sam seks (jak ona się rusza z tym wielkim basem, w tych skórzanych portkach… wrrr!), a druga bębni tak, że gospodin pamiłuj!

Dla takiej sekcji nauczyłbym się grać na gitarze! I to sześciostrunowej!

A w minioną sobotę wpadło mi w oko i w ucho to, proszę koniecznie kliknąć:


I odpadłem. Powód odpadnięcia? Wiadomo – Pani Na Garach.
Mało że gra jak szatan, to jeszcze jak wygląda!
Nie tylko Chylińska poczuła na jej widok kisiel w stringach!
I to nawet pomimo ewidentnego KBC* na jaki owa perkusistka zapadła. I muszę Wam przyznać, że w ogóle to OPu nie przeszkadza! Niech tylko tak dalej bębni!

 I jak już ochłonąłem byłem, to tak sobie zacząłem kombinować, że jakby wziąć na perkusję tą Agnieszkę z Alebabek i tą basistkę Joannę z Lejdis Bez Gentelman + OP gitarrra prowadząca (a ja bym się dla nich nauczył grać ekspresowo!) … oj, to by my takie trio zmontowali, że daj Boże zdrowie!

*KBC – Kompletny Brak Cycków

A w bonusie na koniec jeszcze raz: