30 sierpnia 2013

Pamiętam, że było gorąco!



Dobra, czas zostawić wyrywanie dup i skrobnąć coś nie coś o wakacjach. 
Co z nich zapamiętałem?

IŁAWA

- to że spakowaliśmy się w Focusa bez trumny na dachu, jak w ubiegłym roku – czyli osiągnęliśmy niebywały logistyczny sukces, aczkolwiek moim marzeniem jest pakować się tak żeby nad kufrem kurtynkę można było zasunąć
- jak się na plus zmieniła Iława od naszego ostatniego w niej pobytu
- jak nam wujek Sławek przywiózł świeże sandacze, a ciocia Bożenka je po mistrzowsku usmażyła – to była chyba najlepsza ryba jaką jadłem w życiu!
- jak nam Tymek porzucił swój bidon z piciem na deptaku po czym zrobił awanturę na sto fajerek, że chcemy ów bidon zabrać ze sobą, po czym go dwukrotnie odnosił W DOKŁADNIE TO SAMO MIEJSCE, bo sobie ubzdurał, że on (ten bidon) ma tam stać i już. Taki nerwowy to on jest po OPie, ale taki uparty to nie wiem po kim, bo upartość Zofii przebija kilkadziesiąt razy.
- jak karmiliśmy kaczki i zostawiliśmy torbę ze wszystkimi dokumentami, kasą, dowodem rejestracyjnym i telefonami na ławce, po czym poszliśmy sobie dalej, po czy po pół godzinie kapnęliśmy się, że torby nie ma, po czym OP dostał migotania przedsionków i był o krok od zawału, Zuzia martwiła się jak bez pieniędzy pojedziemy nad morze, a Zofia w drodze po torbę miała w sprincie czas zbliżony do Usaina Bolta. A okazało się, że torba sobie spokojnie czekała i nic nie zginęło – normalnie więcej szczęścia niż rozumu!
- jak się miło przepłynęliśmy po Jazioraku tramwajem wodny, a z nami płynął z córką Kuba Wandachowicz z Cool Kids Of Death
- jak my uskuteczniali plażing
- jak żeśmy się tan naspacerowali za wszystkie czasy
- jak my z Zuzią moczyli dupska w zieziorze
- jak żem w drodze z Iławy nad morze (a z 5km może żeśmy ujechali) niechcący pierdolnął Bambiego...

DĘBKI

- jak wypożyczyliśmy sobie czteroosobowego gokarta i gdy pruliśmy nim po lesie Tymek podskakiwał z radości i krzyczał żeby szybciej, a w tym samym czasie Zuzia piszczała żeby zwolnić i że się boi
- zupy rybnej z lanymi kluseczkami i placków ziemniaczanych z łososiem i chrzanem „u Kaszuba”
- wędzonych ryb i śledzia w pieprzu od tegoż samego Kaszuba
- jak Tymek zaczął zajadać tegoż śledzia w pieprzu i nawet się nie skrzywił
- jak toczyliśmy z Zuzią rożnego rodzaju mniej lub bardziej poważne rozmowy tylko we dwoje
- jak poszliśmy z dzieciakami i znajomymi na zachód słońca
- jak zaskakująco ciepła była woda w morzu (tak ciepłego Bałtyku nie pamiętam)
- jak pewnego dnia leżąc na plaży wreszcie poczułem, że mam urlop
- jak sobie zrobiliśmy z Zofią szprycerka (białe wino + woda mineralna) na plażę i jak nam po nim fajnie szumiało we łbie
- jak Tymek dostawał porannych i wieczornych głupawek, podczas których zabawny był momentami do łez
- jak nam sympatyczny mechanik z Odargowa pięknie „zszył” Focusa
- nasza codzienną trasę z domu na plażę w pełnym ekwipunku (zastanawiam się czy nie przesiąść się z Focusa w wózek dzieci – ta maszyna wjedzie wszędzie i wytrzyma wszystko – dla zainteresowanych, to Concord Fusion
- jak pierwszego dnia zobaczyłem morze
- jak żeśmy z Zofią robili sobie wieczorki łóżkowo-drinkowo-filmowe
- JAK MIŁO BYŁO PATRZEĆ NA DWOJE SZCZĘŚLIWYCH DZIECI!
- jak fajnie jest w tych całych Dębkach, a zwłaszcza na plaży nad Piaśnicą
- te wszystkie baseny i zamki które zrobiliśmy z Zuzią, a które Tymek na systematycznie demolował
- hamburgera z rukolą, pleśniowym serem i sosem balsamico od Los Hamburgeros
- jak mi Tymek notorycznie uciekał na plaży
- kąpiele z Zu w morzu
- jak Tym się odważył wejść do wody i później już nie chciał wyjść
- jak sympatyczni byli ci wszyscy ludzie z którymi mieszkaliśmy pod jednym dachem (no wprost nie spotykane, nawet ćwierć zjeba nie było!)
- jak żeśmy wracali do Wawy, a Tymek darł się nieprzerwanie przez bite dwie godziny – bo tak!

Chyba tyle. 
Jak sobie coś jeszcze przypomnę, to dopiszę.

28 sierpnia 2013

Tymek kończy dziś dwa lata!!

Jak mawia ostatnio Zu dokonując prezentacji swojego ojca - "Mój tatuś lubi najbardziej piwko, mecze i czytać książki. Ale najbardziej na świecie kocha mnie i Tymka". Święta prawda.
Najlepszego synku!

23 sierpnia 2013

Z życia wzięte.



Adam Michnik na Taniej Książce.
Akurat przegląda reportaże z Czarnego. Też chcę je przejrzeć. Ale Michnik sobą i rozłożonymi książkami, które wybrał wcześniej, zasłania dobre pół rządka. Stoi twardo. Nie chce się przesunąć nawet o krok. Idę więc na kryminały. Wracam. Dalej stoi w tym samym miejscu. Na szczęście dzwoni mu telefon. Odbiera. Zaczyna krążyć między półkami i ustalać z kimś napisanie recenzji do Gazety (zdaje się, że chodzi o jakąś książkę Jeleńskiego). Jąka się strasznie. Jeszcze bardziej niż w TV. Głośno i długo. 
Obsługa patrzy się po sobie, a chwilę później znacząco na dużą tabliczkę z przekreśloną komórką przyklejoną do jednego z regałów. Ale przecież nie zwrócą mu uwagi. Komu jak komu, ale Michnikowi?! 
Kończy rozmowę. Wraca do reportaży. Idę powoli do wyjścia i zerkam ciekawskim okiem na jego słuszny stosik wybranych książek. Jakieś książki historyczne, jakieś wspomnienia, kilka reportaży oraz „Wściekłość i wstyd” i „W poszukiwaniu utraconego sensu”. Dwie ostatnie autorstwa… Adama Michnika.

19 sierpnia 2013

Z ostatniej chwili

Mój osobisty Ojciec patrząc jak udzielam się na zmywaku:
- Musisz się wziąć za siebie!
- W sensie?
- Masz teraz najlepszy okres żeby wyrywać dupy, a pierzesz dywany i stoisz w garach!!

13 sierpnia 2013

Sorry Bambi




Rodzina M. w połowie urlopu, podczas przegrupowania sił Focusem z Iławy do Dębek.

Zu widząc przydrożny znak – O! Tato, renifery!
OP – Nie renifery tylko jelenie.
Zu – Aha. Lubię jelonki.
OP – Wiem.

5 km dalej. Huk, Stuk,Bang, Bum!

Zofia – Fuck!
OP – Pięknie!
Zu – Co to było?? Co się stało??
Zofia – Nic… yyy… duży kamień.

Wersja dla dorosłych:
Tatuś pierdolnął Bambiego!
Znaczy się jelonka.

Pech w tym roku nas nie opuszcza.