No dobra – melduję, że żyję!
A więc… eeee… khmm… noo…
będzie chaotycznie przypuszczam… to było
tak. Straciłem zapał. Straciłem fun. Wyprztykałem się ogólnie rzec biorąc, mówiąc oraz krótko pisząc i czekałem
aż nadejdzie ta, no - wena. Po czym wena nie nadejszła. Ani w grudniu, ani w
styczniu, ani w lutym. I tak jakby nie było kompletnie o czym pisać. No bo o
czym?
O tym że prawie mi wydawnictwo padło i prawie byłem bez roboty i nerwówka
była straszna zwłaszcza, że to święta i koniec roku beł?
O tym że się
starałem o nową pracę i wszystko się przeciągało niemiłosiernie, ale choć z
oporami, to szło w dobrym kierunku, aż doszło i już byliśmy dogadani i dopięci
na wszystkie guziki w paltociku, aż tu mnie nagle powiedzieli – robisz u Nasz
ale zamykasz bloga książkowego na naTemat, bo jest proszę kolegi konflikt
biznesowo-korporacyjny, na co ja rzekłem byłem, że ok zamknę, ale dajcie mi
robić to samo (pisać o książkach) nawet za darmo ale gdzieś u Wasz, a oni na
to, że u nich to „z kulturą jest raczej kiepsko” (dodam tylko, że mówimy o
jednym z największych i
najpopularniejszych przedstawicielu mediów w Polandii) ale pomyślą. Pomyśleli i
nic nie wymyślili konkretnego tylko mydlili gały, na co ja przemyślałem i
podziękowałem. Może i jestem idiotą ale trudno, co zrobisz nic nie zrobisz, na
głupotę nie ma rady.
Albo może miałem pisać o tym, że tuż przed świętami wzięła i
pierdolnęła nam rura od wody gdzieś w ziemi czystej ojczystej zlokalizowanej
pod Hacjendą i nie mieliśmy jej wcale, tej wody i wycofaliśmy się na z góry
upatrzone pozycje do Gosiewa chyba na dwa tygodnie, a tam przecie nie mam
Interneta no to nie miałem nawet jak pisać i mam na to zaświadczenia. A z tą
wodą to były takie jupy, że chciano nam pruć podłogę, łazienkę tudzież inne
wykopki robić, aż szwagier mój szanowny i w takich sytuacjach nieoceniony,
wziął i znalazł inne rozwiązanie mniej szarpiące portfel i się udało. Ale
wszystko trwało i wkurwienie sięgało zenitu bo tu święta, koniec roku a tu
podobno nie ma pracy, naprawdę nie ma wody i w ogóle syf, kiła i zapalenie
woreczka żółciowego.
A skoro już jesteśmy przy chorobach to co może miałem
pisać, że Zofiję trafił wyrostek robaczkowy, któren się jej wziął i rozlał
nawet i była w ćpitalu na zabiegu (choć jak dla mnie to to była operacja bo
przecie pełna narkoza i dziura w brzuchu, ale ja tam jestem hipochondryk i się
nie znam) a później leżała w nim przez kilka dni. W tym ćpitalu. Że o nie
wymagających hospitalizacji chorobach dzieci nie wspomnę – cały styczeń w domu
my przesiedzieli jak za okupacji, bo a to oskrzela, a to zapalenie ucha, a to
inny wajrus.
W ogóle ten przełom roku to była chujnia z grzybnią i różne
inne kryzysy i choćbym miał wenę, to nie miałem co pisać – przecież Majkols to
jest blog różowy od maleńkości, tu się pisało jedynie rzeczy wesołe,
optymistyczne i zabawne a tu kuźwa tylko „przyjdzie Mordor i nas zje” był. Do
dupy.
No dobra, było jedno wydarzenie optymistyczne. Mogłem się
przecież pochwalić, że mnie zaprosili w charakterze eksperta do TOK FM żeby
pogadać o książkach pod choinkę ale przecież ja się nie lubię chwalić.
Tak w ogóle to nie wiem co z tym blogiem dalej robić bo nie
ma weny, nie ma zacięcia, syndrom wypalenia i nie ma czasu bo innego pisania
jest po kokardkę – przecież jezdem teraz już w ogóle tylko dziennikarz w tej
mojej firmie co się miała rozpaść a się jeszcze siakoś trzyma i jeszcze naTemat
i jeszcze fejs.
No właśnie fejs przejął teraz taką funkcję bloga, tam teraz
piszę takie krótkie pierdółki z życia wzięte i inne takie. Więc ten fejs i ten
blog to jednak trochę takie dublowanie się jest.
Nie wiem, kurna nie wiem. Tyle
to już lat, zamykać też szkoda. Jeszcze myślałem, że po prawie trzech miechach absencji,
to już postawiliście na mnie krzyżyk i na Majkolsie jeno wiatr hula po pustych
kątach, a tam się okazuje (sprawdziłem se dopiero dziś statystyk), że najwierniejszy
elektorat ciągle zagląda i trwa – Abba Wam Ojcze! W związku z tym nawet i jest
mi głupio i się trochę czuję jak chuj złamany. Ale dalej nie wiem co z tym
Majkolsem. I kurwa jak ta baba (przepraszam wszystkie baby) wiszę nad nim i
lamentuje – olaboga co tu robić? I naprawdę nie wiem.
Póki co mam taki propozyszon, że jak ktoś ewentualnie chce
i się nie wstydzi, to niech mnie napisze na majkols@op.pl
że jest na fejsie i pod jakim namiarem, a ja wtedy odpiszę pod jakim jestem ja
(bo mnie pod nazwiskiem nie znajdziecie) i go zaproszę z przyjemnością, bo te
wierne Czytelniki to przecież nawet nie znajomi, to już prawie rodzina. I wtedy
taki Czytelnik będzie mógł mieć tego „fejsowego bloga” i dostęp do newsów o
Majkolsach na bieżąco.
A co do Majkolsa sensu stricto to nie wiem. Może zacznę
jeszcze coś pisać, może zamknę. Na pewno dam znać.
Za te trzy miechy pełnego milczenia szczerze przepraszam.
Można mnie w komentach spokojnie za to zjebać.
Nawet trzeba.
no nie wiem Opie co ci tu doradzić..... na Fejsie jestem już od prawie 10ciu lat i śledze tu ruchy wszystkich ale z tego co słyszałam to ostatnio pojawił się nowy ruch wypisywania z tej oklepanej strony a twojego bloga to zawsze będę czytać bo to takie inne i zawsze ciekawe co piszesz :) nawet jeżeli masz przerwy bo weny brak to co my cierpliwi jesteśmy i zawsze będziemy cie wspierać - a póki co jakieś spotkanie byś zorganizował!
OdpowiedzUsuńNic na siłę Majkolsie! Bloga nie zamykaj bo jak sam napisałeś to kawał historii, Ci którzy będą chcieli to będą zaglądali i cierpliwie czekali na wpisy nawet raz na kwartał. Fejsik to jednak nie to samo i jak napisała Franca - dziś jest FB, jutro będzie Twitter a pojutrze znów coś innego. A blog był, jest i niech sobie będzie.
OdpowiedzUsuńło matko... kamień z serca... a już miałam czarne myśli... człowieku drugi raz to napisz choć krótkie do widzenia, albo żegnaj... mniej litość...:)))) nie fejsuje... i dobrze mi z tym...:) dlatego jak zakończysz bloga to już mówię ci żegnaj, fajnie było ... a jak nie zamykasz to "do widzenia, do jutra"...:) Gaja
OdpowiedzUsuńO nie! ja nie mam fejsa, nie przenoś się... plissss....
OdpowiedzUsuńA ja mam fejsa, ale blog to jednak coś innego, wolę tu zajrzeć i poczytać nawet od czasu do czasu !!!
OdpowiedzUsuńDobrze, że wszystko ok, nie martw się nie tylko u Ciebie takie pomieszanie z poplątaniem, czysty kataklizm. Ale właśnie w takich chwilach dobrze było poczytać Twojego blogga. No i chyba zagorzała przeciwniczka będzie musiała założyć fejsa.
OdpowiedzUsuńnic sie nie martw
OdpowiedzUsuńwszystko co ma sens winno przynosic jakas-tam przyjemnosc - pisanie z musu, dla obowiazku staje sie czytaniem "lektury" a nie ksiazki ...
pozdrawiam z okolic gosiewa
troche jednak zaluje - na istnieje dla mnie cos takiego jak "fejs" i nie zamierzam tego zmieniac
Żyjesz !!! Uffffff
OdpowiedzUsuńBo już szukałam namiaru na kpt.Żbika , komisarza Colombo czy innego Zawadę i zgłaszać chciałam zaginięcie .
Jakie zamknięcie bloga , jakie pytam się ??? Co jest ? Bez konsultacji z elektoratem zwanym wiernymi czytelnikami ?!? Na fejsiku- czyli vanity fair ;-) lansować sie zachciało ! I żeby nie było , że mam coś do ,,bunia,, , to ja też tam się lansuję he he he oczywiście nie ,,piśmiennie,, .
Twój blog był ,jest i MA BYĆ - pójdę jedynie na ugodę w kwestii , że wpisy mogą być rzadziej howgh !
Pozdrawiam
Saage
Jak dla mnie możesz się dublować na fejsie i tutaj bo tam mnie nie ma i nie zamierzam tego zmieniać;-)
OdpowiedzUsuńTeż tutaj jestem!:) Nie przenoś się na fejsa, bo i również ja go nie posiadam, a wtedy skąd się dowiem co u Ciebie?:)
OdpowiedzUsuńLubię czytać te notki, nawet jeśli wrzucasz rzadziej... Pisz jeśli będzie wena, jeśli nie będzie, to nie pisz- ale nie zostawiaj nas tutaj :)
Ja ci zamkne!!! kawal historii tu zostawiles i czekamy na wiecej. My (czytelnicy z fejsem czy nie) to nie tvn, zadnego zamykania!
OdpowiedzUsuńMisiek
Nie zgadzam się! :) Twój blog wielokrotnie poprawiał mi humor- niektóre wpisy czytam po kilka razy- człowieku jesteś potrzebny TU, choćbyś miał dokonywać wpisy raz na parę miesięcy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDobra! Namówiliście mnie :)
OdpowiedzUsuńAle fajerwerków bym się na Waszym miejscu nie spodziewał... ;)
Dzięki wielkie za ten oddźwięk!!
zdziwiłam sie ze wpis jest hehehe
OdpowiedzUsuńmi brakuje ForMusic :-(
OdpowiedzUsuńessi
Taaa, jeszcze ForMusic, musiałbym się sklonować chyba :) Ty lepiej napisz kiedy rodzisz i jak się czujesz?
UsuńCzyli przejechała się po Tobie Majkolsie Proza Życia . Nieobecny - usprawiedliwiony. Ale pisz jak będziesz mógł.Matka karmiąca.
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć...
UsuńCzułam, że wrócisz :)
OdpowiedzUsuńOni zawsze wracają... ;)
UsuńAno właśnie tak sobie pomyślałam, co u Majkolsa i mimo, że mam fejsa to zawsze wolałam tu zaglądać, jakoś tak kameralnie i po domowemu, nie musi być fajerwerków, niech po prostu będzie :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z powrotu. Codziennie musiałam zerknąć czy notka jest. No i się doczekałam :). sonea
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie, stanowcze nie! No weeeź. Bywaj - nawet rzadko, ale BĄDŹ:) zrezygnowałam z fb, nie chcę przez to tracić... naprawdę lubię Cię czytać. No i właśnie - tu tak domowo i kameralnie;) pozdrowienia i trzymajcie się. No przecież musi być lepiej. Tego Wam życzę!
OdpowiedzUsuńnie zamykaj,bo Ci w domu Majdan urządze
OdpowiedzUsuńPodobno jeśli kogoś nie ma na fejsie to nie żyje, cóż.... jestem wyjątkiem.
OdpowiedzUsuńPisz, pisz i jeszcze raz pisz!!!
Plisss!
Marzanna
dzięki jeszcze raz!
OdpowiedzUsuń