Huta. Pora lanczu.
OP odgrzał sobie w mikrofali resztki z wczorajszego obiadu. Siedzi sam, je i czyta. Tak jak zwykle.
Wchodzi jeden ze współtowarzyszy kapitalistycznej niewoli.
- Ale zapachy! Co tam jesz?
OP przełykając odsłania talerz.
- Kotlecik. A co czytasz?
OP kończąc przełykanie pokazuje okładkę.
- Jeden. Marcin Świetlicki - czyta współhutnik. - Nie znam, co to jest?
- Poezja.
- O KURWA!!
Kurtyna.
Wnioskuję , iż gościa ,,zwaliło z nóg,, ;-)
OdpowiedzUsuńSaage
no bo jak to tak, praca, schabowy i poezja?! ;)
UsuńO ja pier ...... Ja ostatnio użyłem dezodorantu w pracy, to przyszła pani z produkcji i powiedziała że "wali na pół hali" ;o))
OdpowiedzUsuńsię zachciało francji-elegancji ;))
Usuńjeżeli poezja to kurwa to aż się boję spytać o prozę... :)ryzyko przyznać się do czegokolwiek...:)Gaja
OdpowiedzUsuńproza to chuj... jak przypuszczam :)
OdpowiedzUsuń