5 czerwca 2013

Z życia wzięte.

Huta. Pora lanczu. 
OP odgrzał sobie w mikrofali resztki z wczorajszego obiadu. Siedzi sam, je i czyta. Tak jak zwykle.
Wchodzi jeden ze współtowarzyszy kapitalistycznej niewoli.
- Ale zapachy! Co tam jesz?
OP przełykając odsłania talerz.
- Kotlecik. A co czytasz?
OP kończąc przełykanie pokazuje okładkę. 
- Jeden. Marcin Świetlicki - czyta współhutnik. - Nie znam, co to jest?
- Poezja. 
- O KURWA!!


                                                                       Kurtyna.

6 komentarzy:

  1. Wnioskuję , iż gościa ,,zwaliło z nóg,, ;-)

    Saage

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no bo jak to tak, praca, schabowy i poezja?! ;)

      Usuń
  2. O ja pier ...... Ja ostatnio użyłem dezodorantu w pracy, to przyszła pani z produkcji i powiedziała że "wali na pół hali" ;o))

    OdpowiedzUsuń
  3. jeżeli poezja to kurwa to aż się boję spytać o prozę... :)ryzyko przyznać się do czegokolwiek...:)Gaja

    OdpowiedzUsuń
  4. proza to chuj... jak przypuszczam :)

    OdpowiedzUsuń