31 lipca 2012

Z ostatniej chwili czyli najkrótsze wakacje świata cz.2

Po tym jak już miałem wszystkie kochanki poobrażane, i puściłem zaskórniaki na poczcie kwiatowej, a Zofia z Tymem wzięli się i podkurowali, to we czwartek pojechalim jeszcze raz nad to ziezioro w okolicach Lubartowa, czyli do Kunowa, żeby chociaż te trzy pozostałe dni planowanego pobytu wykorzystać. No i powiem wam, że zamiast odpocząć to się trochę wymęczyłem. 

Po pierwsze jechałem już zdeka wpieniony, bo to co się powinno właśnie ułożyć jeszcze się nie ułożyło, a to co się miało wyjaśnić jeszcze się nie wyjaśniło i w zasadzie, to w ważkich tematach nieustająca sraka, trwa. Ale o tym inną razą, jak już kiedyś nadmieniłem.
Po drugie załamka istna z tą pogodą, bo OP ma tak, że gorąco toleruje gdzieś do 29 celcjuszów, a jak słupek wchodzi na trójkę z przodu i o zgrozo nadal rośnie, to zaczyna przeżywać męki pańskie. Nienawidzę upałów. Co zrobię, nic nie zrobię.
Po trzecie Tymianek odkrył na dobre jak fajowo jest: przerzucać się z pleców na brzuch, zapierdzielać na czworaka i stawać na nogi trzymając się czegokolwiek – i drugiego dnia, a raczej nocy postanowił zrobić nocne manewry i przećwiczyć te wszystkie elementy. Zatem byłem jeszcze na maksa niewyspany, a OP jak pies bez odpowiedniej dawki snu zdycha, to już wiecie.
Po czwarte primo w piątek popołudniu okazało się było, że ziezioro zakwitło i zrobił się na nim taki piękny sztywny kożuch z zieloną galaretą (jak rozjechany Marsjanin) pod spodem. Nie wiem czy kiedyś obkładaliście się rozjechanym Marsjaninem i wdziewaliście na to sztywny kożuch, ja nie!, ale wydaje mi się, że to może być niekomfortowe, więc odpadło chłodzenie gibkiego OPowego ciała we wodzie. 
Tutaj czas na dygresję – otóż w niedawnym międzyczasie po raz drugi zaatakował mnie był siakiś rotawirus i w wyniku permanentnego opróżniania swego ciała ze wszystkiego co się w nim znajduje - poza większymi narządami typu wątroba, śledziona i inna tendencja (ale już woreczek żółciowy np. wyrzygałem) - głównymi otworami, przez bitą dobę… schudłem kolejne 3 kg! Tadam!! Zatem jeszcze ze dwa, no góra trzy rotawirusy i będę taka laska, że szał pał i świst pizd, że się tak mało parlamentarnie wyrażę. Ale nie o tym.
Po piąte nie dojechał znajomek, z którym miałem spożywać bursztyny i w grupie składającej się z pięciorga dzieci, dwóch matek karmiących, dwóch seniorek, których suma wieku zapewne przekroczyła już magiczną liczbę 150 wiosen; OP był sam samiuśki ze swoim niemałym pragnieniem. A ileż bursztynów można wypić samemu, do lustra? No góra siedem! No to co jest to za picie, pytam się?
Po szóste dzieci w grupie od trzech sztuk w górę jednak bardzo hałasują. A często-gęsto drą się nawet bez powodu. To potrafi irytować.
Po siódme, bo zupa była za słona.
A po ósme chyba miałem okres…

PS. A na sam koniec Zuzię podczas zabawy jeden kolega ugryzł w rękę tak, że zostawił jej śliczny odcisk całej swojej szczęki i tego już zdzierżyć nie mogłem. Zapakowałem trzódkę w furę i wrócilim do home sweet home. 

12 komentarzy:

  1. Kurde, no geniussss. Ja, głupia, chciałam się na siłkę zapisywać, dudy bulić, żeby męczyć me ciało śmiało, a wystarczy kilka rota wajrusów i sprawa załatwiona! Może jakiś handelek w sieci? Laski łykają tasiemce, to wajrusa nie łykną?! ;))
    naninu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)) Ha! I to jest pomysł na biznes! Muszę tylko pogadać z dziećmi, bo to od nich się zarażam...

      Usuń
  2. Nie jestem pewna, czy jeszcze jeden rotawirus jest potrzebny bo teraz figura postawna i ciało gibkie i nie wiem, czy z trzema kilogramami mniej będzie Ci OPie do twarzy. Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobry komentarz! Barrrrdzo! Gratuluję! ;))
      Zofia, czytałaś? Figura postawna ciało gibkie, ha!

      Usuń
  3. Teraz się chyba należy jakiś urlop po tym urlopie, bo coś mi się widzi, że OP na ostanich nogach i z postrzępionym nerwem. Ja się chwilowo uczepiłam kurczowo jedynej myśli dającej nadzieję: "byle do piątku", bo po trzech tygodniach wolnego robota jakoś słabo mi idzie ;-)
    By

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie, będzie - w piątek rano jedziemy jeszcze na 3 dni ;)
      Ja po trzech tygodniach wolnego to bym po prostu nie wrócił! ;P

      Usuń
  4. I cały misterny plan urlopowy poszedł w ....... ;-(
    Hmmmm, ale co tak narzekasz , byłeś jedynym ( oprócz małoletnich Tyma i kolegi , który ugryzł Zu ),,błogosławionym ,, między niewiastami w różnym wieku ;-)))
    Saage

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jesu no przecież napisałem - okres miałem! ;)
      A "błogosławionym" jestem od lat jako OP - przywykłem. :)

      Usuń
  5. O matusiu, ja pamiętam, jak wyrzygałam kiedyś (i nie tylko) ze trzy kilogramy... . Głównie z biustu, ale domniemywam, że Tobie z innych części poszłooooo. Te "wywczasy" są lepsze, niż pobyt w SPA. No i chyba nie łudziłeś się, O Naiwny, że na wyjeździe prawie wczasowym, się wyśpisz? Ty - Shrek - Ty życia nie znasz. Dzieci zawsze (ZAWSZE) na wyjeździe odpierdolą (sic!) jakąś szopkę, co to sprawi, że człek zamarzy o powrocie w pielesze... .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pocieszę cię bo od soboty nadciągnie ochłodzenie w postaci szkockiego deszczu ;)))) ale ponoć przy takiej pogodzie dobrze się pije a i towarzystwo ci dopiesze - obiecuję!!!!
      Francesca

      Usuń
  6. No to słowem, atrakcji moc....chociaż pewnie zuepłnie nie o to Ci chodziło. Współczuję Córuni tudzież Ojcu Jej... Ale uszy do góry! Następnym razem bydzie gites! :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. i Zu temu chłopaczkowi gryzakowi nie odpłaciła pięknym za nadobne... no nie... powinna mu choć kępke włosów wyrwać w rewanżu... co do wirusów to może trzeba sięgnąć do mocniejszych leków niż bursztyn... czyli użyć w celach leczniczych "twardego" alkoholu...:) z mikstur wzmacniających ostatnio próbowałam porterówkę... G.

    OdpowiedzUsuń