15 marca 2013

I have a dream



 Jak już kiedyś pisałem, rzadko mi się coś śni, ale jak już, to są to mocno pojechane historie...


Stoimy z Miśkiem na chodniku przed Bocianim Gniazdem w Dziwnowie (taka knajpa w której pracowaliśmy za młodu). Za nami przy krawężniku stoją zaparkowane trzy wozy cygańskie z zaprzęgniętymi do nich końmi. Takie baraki na kółkach. Przed nimi biegają nasze dzieci i bawią się ze szczekającymi psami. Dzieci umorusane są jak nieboskie stworzenia. Z jednego wozu wygląda Zofia i krzyczy do nas – No idźcie już, co się tak czaicie, nikt za was tego nie załatwi! – Czekamy na Hasza. – odpowiadam. A z drugiego wozu wychodzi właśnie Haszysz w samych spodenkach z grubym złotym kajdanem na szyi. Drapie się po jajach i mówi – Idę już idę, i tak nas nie przyjmą. Podchodzi do nas i już mamy wejść do środka kiedy z knajpy wychodzi Pan Janusz (pod którego dowództwem kiedyś tu pracowaliśmy jako "budowniczowie z Petrobudowy"), a za nim biegnie jego terierek Maks. – Chłopaki! Co wy tu robicie? Kopę lat! Ale żeście się zestarzeli! Przyjechaliście na wakacje? – woła Pan Janusz i po kolei ściska nasze dłonie. – Jak fajnie że wróciliście! – mówi ludzkim głosem Maks. - On mówi?!? – dziwimy się wszyscy trzej. – Zaczął jak wyjechaliście, tak jakoś sam z siebie. Fajnie mam z nim teraz, do sklepu go posyłam... – odpowiada pan Janusz i pyta – No mówcie co was tu sprowadza? – Panie Januszu sprawa jest delikatna – zaczynam. – No co jest, mów, ale posiwiałeś! – stwierdza Pan Janusz oglądając mnie od stóp do głowy. – Kryzys jest, jesteśmy w czarnej dupie i szukamy roboty – walę bez ogródek. – Nie znalazłoby się tu dla nas jakieś zajęcie? Tak jak kiedyś? – dodaje Misiek. – Dzieci mamy małe, żony, panie Januszu kochany, znajdzie pan coś dla nas? – pyta Hasz. – Ooo chłopaki, ja tu nie mam nic do powiedzenia, musicie pogadać z Dorotą, ona tu teraz wszystkim rządzi. – Jaka Dorota? Pytam zdziwiony. – Ty już wiesz jaka. Ta co ją zostawiłeś. Odpowiada Pana Janusz. – No to już kurwa po robocie. Macha ręką zrezygnowany Misiek. – Ale zaraz jak to? A co z Lopezem? (Lopez to był właściciel Bocianiego, a Dorota gówna menedżerka, z którą rzeczywiście OP miał romansik) pytam. – Jak to, to wy nic nie wiecie? Telewizji nie oglądacie? Dziwi się Pan Janusz. – Gdzie telewizje? W tym? – Haszysz wskazuje głową na nasze wozy. – Panie Januszu my teraz tylko ogniska, gitary i śpiew. – Lopez został wybrany na Papieża! Było konklawe, bo ten Fritzl abdykował i wybrali Lopeza. Tłumaczy Pan Janusz. – Ja pierdole Lopez papieżem?!? Czujecie? Jestem w szoku. Mówię. – Najszybszy Papież w historii. – śmieje się Haszysz. – No będzie tam zapieprzał po tej Kaplicy Sykstyńskiej jak mały samochodzik – śmieje się Pan Janusz. – Pierwszy Papież którego znam osobiście – mówi zadumany Misiek. – Trzeba będzie na pielgrzymkę jechać, to pobłogosławi po znajomości. – dodaje Pan Janusz. – No i jak on poleciał do Watykanu, to wszystko przepisał na Dorotę i teraz to wszystko jest jej. – No to idziemy pogadać z Dorotą. Ogłasza Hasz i wchodzi do knajpy. – To ja tu poczekam. Mówię. – Nie ma mowy idziemy wszyscy razem. Misiek ciągnie mnie za rękaw. Wchodzimy. W Bocianim jak to w Bocianim, nic się nie zmieniło – ci sami ludzie co kiedyś, tylko wszyscy młodzi jak kiedyś, a my stare dziady. Wszyscy cieszą się na nasz widok, machają nam rękami, krzyczą, że musimy się koniecznie wieczorem napić. Pan Janusz prowadzi nas na zaplecze do takiego kontenera, w którym kiedyś robiło się surówki, a teraz jak się okazuje jest tam biuro. Pukamy, wchodzimy. W środku klimat jak u jakiejś wróżki czy innej tarocistki – półmrok, kadzidełka, jakaś relaksacyjna, indyjska muza, wielkie poduchy zamiast krzeseł, perskie dywany i takie tam inne orientalne gówna. Pan Janusz każe nam usiąść na tych poduchach i wychodzi. Siedzimy rozglądamy się, a tu nagle zza takiej kotarki w rogu wychodzą dwie identyczne Doroty. Nie jedna a dwie. – Co jest kurwa? – szepcze zdziwiony Haszysz. Milczymy. Dwie Doroty siadają przed nami, patrzą na każdego z nas po kolei po czym odzywają się obie, mówią synchronicznie i monotonnie – Wiemy po co tu przyjechaliście i od razu powiemy wam, że dostaniecie u nas pracę przez wzgląd na stare czasy. Piliście dużo ale pracowaliście sumiennie. Z tego co wiemy teraz już nie nadajecie się do picia, zobaczymy czy nadajecie się do pracy. Będziecie konserwatorami jak kiedyś. Będziecie robić wszystko to co zawsze - od mieszania w szambie po nocki za barem. Będziemy wam płacić tygodniowo, 8 zł za godzinę. Zamieszkacie na kampingu Eco w swoich wozach. Wasze żony będą mogły dorabiać przy sprzątaniu pokojów. Dzieci musicie zapisać do przedszkola, nie mogą szlajać się bez opieki. Dajemy wam szansę, okres próbny dwa miesiące. Jak się sprawdzicie i nie dacie ciała, po tych dwóch miesiącach będziemy wam płacić 10 zł za godzinę. Znajcie nasze dobre serce. A teraz wy wychodzicie, a ty zostajesz. Kiwnęły na mnie głową. – Trzymaj się. – szepnął mi Haszysz, a głośno powiedział – Dziękujemy wam Doroty. – Nie ma za co. Odpowiedziały. Misiek z Haszem wyszli. Zapadła cisza. – Czemu jesteście dwie? – zapytałem chociaż bałem się odezwać. – Zawsze byłyśmy dwie. – Nie no, ja pamiętam jedną Dorotę. – Pamiętasz to co chcesz pamiętać. Zawsze byłyśmy dwie i dwie nas zostawiłeś i porzuciłeś. – Tak wyszło. Ale rozstałem się z jedną Dorotą nie z dwoma. – Nie rozstałeś się tylko nas zostawiłeś. – Mnie – mówi Dorota z prawej. – I mnie – mówi Dorota z lewej.  – Zostawiłeś nas a miałyśmy wobec ciebie pewne plany – znowu mówią równiutko obie naraz. – Jakie plany? – Pytam. – Teraz to już nie ważne. Teraz to już nie istotne. Teraz musimy przede wszystkim ostrzec twoją żonę z kim się związała. Musimy też zająć się twoimi dziećmi bo zestarzałeś się, ale nadal jesteś nieobliczalny, nieodpowiedzialny i głupi jak but. Jak mają na imię twoje dzieci? – Nie wiecie? Przecież wy podobno wiecie wszystko? – Zdenerwowały mnie. – Nie podskakuj bo skończysz na wysypisku śmieci i ty wiesz dobrze na którym! – Grozicie mi? – Ostrzegamy cię. Od tej pory obowiązuje cię bezwzględne posłuszeństwo, a z każdy wyskok kara będzie najwyższa z możliwych – śmierć. – Co wy pieprzycie?! – My nie pieprzymy, mówimy ci jak jest, mogłeś tu nie przyjeżdżać wtedy byłbyś nadal wolny, ale tu przyjechałeś - teraz należysz do nas i będziesz robił to ci powiemy! Zaczęły złowrogo rechotać. 

I się obudziłem.

12 komentarzy:

  1. no w końcu coś! ;-)
    ps. coś ciągle ciągnie do tamtych wakacji
    pozdry 4 all! essi

    OdpowiedzUsuń
  2. Mikołaj, nie wiem po czym jesteś ale działa! :) Fantazja najwyższych lotów - senna oczywiście:))
    Serdeczności. Kinga

    OdpowiedzUsuń
  3. omatkoboskoczęstochosko. boję się zapytać co pijesz przed snem. albo palisz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przed snem na tygodniu tylko mocną herbatę, a to było na tygodniu... nie palę nawet w piecu :)

      Usuń
  4. Lord_Vader_zrt17 marca 2013 09:23

    Podaj namiary na dilera :-). Bardzo mi się podobało, szczególnie o papieżu ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to było w noc po wyborze nowego papy więc sądzę że mam dobrze aktualizowane oprogramowanie :) namiary na dilera tylko na priv ;)

      Usuń
  5. Kiedy będziesz w wiosce? I koniecznie weź ze sobą to co brałeś przed snem:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy będę w wiosce tego nie wiedzą nawet najstarsi górale.. :(
      ludzie ja naprawdę nic nie biorę i nie palę! pomyślcie co by było jakby cokolwiek zarzucił! ;)

      Usuń
  6. przeżycia religijne przybierają różne formy...:))) ale żeby wybór papieża spowodował takie wizje... czyżby zawiedzione nadzieje na tron...:)))Gaja

    OdpowiedzUsuń
  7. drugi Papież z Polski?? nie przesadzaj! ;)

    OdpowiedzUsuń