Na
dźwięk hasła SEPSA OP poczuł się
jakby dostał przysłowiowym obuchem w łeb. Zbladł jak ściana. Od razu poczuł
strach. Zofia rozłączyła się, a OP na nogach jak z waty pobiegł do Fordziaka i
ruszył do szpitala.
W
samochodzie rozpoczął głośną mantrę – „Nic
mu nie będzie, wszystko będzie dobrze. Nic mu nie będzie, wszystko będzie
dobrze.” I tak wkoło. Non stop. Bez przerwy. Uważając jedynie żeby nie
jechać zbyt szybko i nie rozwalić się samochodem. „Nic mu nie będzie, wszystko będzie dobrze. Nic mu nie będzie, wszystko
będzie dobrze.” Tylko na tym zasadniczo się skupiając. Aż do nagłego,
niekontrolowanego wybuchu płaczu.
Tak.
Bo język swoje, a mózg swoje. Język miele „Nic
mu nie będzie, wszystko będzie dobrze. Nic mu nie będzie, wszystko będzie
dobrze.” A w myślach „On może umrzeć!
Przecież na sepsę głównie się umiera”. I właśnie wtedy płacz.
Rodzic
o siebie i nikogo innego nie boi się tak, jak o swoje dziecko. I gdy taki
strach, strach najwyższy siada mu okrakiem na barkach, to rodzic może stać się
emocjonalnie kruchy jak porcelana. A porcelana czasem robi bęc. I już. Więc
chwilowy niekontrolowany płacz. A za chwilę znowu „Nic mu nie będzie, wszystko będzie dobrze. Nic mu nie będzie, wszystko
będzie dobrze. I weź się kurwa w garść!”
OP
stara się więc wziąć w garść. Nagle czuje od czubka głowy do pasa wyraźne
mrowienie. Serio. Nigdy wcześniej nie miał czegoś takiego. Mrówki absolutnie wszędzie
poza nogami.
Przychodzi
sms. Drżąca ręka wciska klawisze telefonu, czyta „Na 90% to nie jest sepsa, ale robią kolejne badania żeby mieć
pewność”.
I
ulga. I strach ciut mniejszy. Ale mantra dalej „Nic mu nie będzie, wszystko będzie dobrze. Nic mu nie będzie, wszystko
będzie dobrze.”
Kolejny
sms. Chwila niepewności i „To nie sepsa.
Ale dalej nie wiedzą co to jest.” Jest dobrze. Chociaż nie jest dobrze.
Mrowienie ustępuje. Strach, nerwy i stres pozostają.
OP
jeszcze nie skręca tam gdzie powinien, gubi drogę, kluczy, aż w końcu podjeżdża
w najbliższe okolice szpitala przy Działdowskiej.
Dzwoni
telefon, Zofia nieco spokojniejsza „Póki
co sytuacja opanowana. Dostał jakieś sterydy i leki antyhistaminowe. Te plamy
już się nie powiększają. A Tymuś już tak nie płacze. Żebyś wiedział co się tu
działo – skakało przy nim czworo lekarzy i cztery pielęgniarki, bali się że to
sepsa. Normalnie jak na filmie jakimś się uwijali. A wiesz co mi powiedział
jeden doktor, jak go zapytałam czy to może być sepsa? Że gdyby to była sepsa,
to pewnie już by nie żył! Wyobrażasz sobie? I oni ciągle nie wiedzą, co to, mówią że jeszcze nie
widzieli takiego przypadku. Robią jakieś kolejne badania, dokładną morfologię. Przychodź
tu, jesteśmy w izolatce, trzecie piętro, oddział kliniczny pneumologii i
alergologii. Tylko się nie przestrasz jak go zobaczysz.”
OP
bierze torbę z bagażnika i nagina. Wbiega do szpitala, nie bez problemów
znajduje właściwy oddział (w pewnym momencie wpada w jakieś drzwi a tam jakiś
pielęgniarz krzyczy – „Proszę pana, gdzie
pan wchodzi tu jest blok operacyjny!”), w końcu trafia do izolatki, widzi
Tymka w łóżeczku…
I
w płacz.
cdn.
Dzieki Bogu , nie sepsa!!!!
OdpowiedzUsuńNo i ja też się popłakałam...tez mam dzieci i rozumiem Twóje strach...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was wszystkich bardzo ciepło.
Pozdrawiam Was wszystkich gorąco, trzymam kciuki, żeby skończyło się dobrze.
OdpowiedzUsuńPamiętam swój strach o córeczkę jak pewnej nocy wiozła nas karetka na sygnale do szpitala...Drgawki po szcepieniu,temperatura nie do zbicia,zero kontaktu z dzieckiem...
OdpowiedzUsuńMasz rację o nikogo nigdy tak bardzo się nie bałam.U nas też było podejdzenie sepsy.
Trzymam kciukasy za Tymonka,żeby szybko doszedł do siebie!Ciekawa jestem co mu dolegało,skąd te plamy?
Remedios
Mój boże... nie dziwie się, że beczałeś... cholera jasna... kuzyna dzieciak miał podobnie... wylądowali z nim w szpitalu, miał wybroczyny na całym ciele, podejrzewali białaczkę, a okazało się że to alergia... prawdopodobnie na koty. Dzieciak zdrowy do dziś dnia. Mam nadzieję... jestem pewna że będzie dobrze... Gaja
OdpowiedzUsuńMajkols ile jeszcze będziesz nas trzymał w napięciu???
OdpowiedzUsuńdawaj to zakończenie - oby szczęśliwe :-)
D&H&A
Nie...no ... Majkols, Ty żyjesz??? Daj nam jakiś znak, że już wszystko jest dobrze!!! No martwimy się przecież..
OdpowiedzUsuńDzięki wszystkim za troskę i dobre słowa, pozdrawiam ciepło wsiech komentujących!
OdpowiedzUsuń