Wiecie jak jest - człowiek myśli,
Pan Bóg kryśli!
Dzieje się trochę i nima czasu. A w związku z tym
dzieniem, to byłem raczej mocno zarobiony, a i sraczki dostałem z nerwów, ale
co się działo, to Wam opowiem kiedy indziej.
Póki co trzeba by jakoś podsumować
ten cały wywczas. Zdjęcia już oblukane, czas teraz sklecić kilka zdań jak to
tam było. A ponieważ trochę już czasu minęło i straciłem świeżość powczasową,
to zamiast jakiegoś sążnistego tasiemca czy innej telenoweli, zarzucę kilka
tysięcy luźnych wspomnień, screenów i chwil ulotnych jak ulotka, czyli to co
zapamiętałem najlepiej:
-
jak jechaliśmy autostradą od Torunia i po jakiejś godzinie
musiałem się lać w pysk bo bałem się, że usnę chociaż dzień był – taka tam
nuda. I jeszcze noga od gazu drętwieje (ta co wciska gaz, nie że od gazu, który
ktoś rozpylił)
-
jak my wjechali na Hel, a tam od razu Chałupy a ja całe
życie na Wodeckim wychowany myślałem, że te golasy z Chałup, to gdzieś koło
Kołobrzegu dupami świeciły...
-
jak my się rozpakowali i jechałem odstawić furę na parking,
a tu paczę siedzi sobie jedna taka Pani i trzy dziewczynki z nią (a jak się
wcześniej mejlowo ustawiałem z Cashhhhh to się pytałem „Jakże my się
poznamy?” a ona mówi „Spoko, poznamy się na pewno, mało tam
będzie małżeństw z trzema córkami”) no to się zatrzymałem i mówię „Trzy
córki... czyli to pewnie Ty?” „A mówiłam, że bez problemu się
poznamy!” No i się poznaliśmy.
-
jak wieczorem był mecz Polska-Czechy i poszliśmy go z
Bednarem oglądać do ośrodkowego baru, a tam żeśmy sobie pogadali trochę z
Cashhhhh i jej mężem Piotrkiem zwanym Turkiem, a nasi grali tak, że spuśćmy na
to zasłonę milczenia – nawet nam się narąbać nie chciało...
-
jak dnia następnego poszliśmy nad morze, a OP jak widzi
morze pierwszy raz po dłuższej przerwie, to ma tak - łomotanie serca, gęsia
skórka, zimne poty i dyskretna erekcja – tak też było i tym razem. A Zu
zapytała przejęta „Tato, dlaczego tu jest tak dużo wody?”
-
jak byliśmy z Bednarem i dziewczynkami na długim spacerze z
przystankiem w plażowej kawiarni hotelu Bryza gdzie sok do piwa kosztował 3 zł,
puszka Mirindy 12 zł, małe lody 20 zł, a my wyglądaliśmy jak para gejów
wychowująca córeczki. Nie wiedzieć czemu duże piwo było po 9 zł. Także
zamówiliśmy cztery duże bez soku ;)
-
jak po dwóch dniach powiedziałem do Zofii „Kurna
blaszka, ja to JUŻ jestem wypoczęty!” tak mi dobrze zrobiło to morze i
ta zmiana klimatu.
-
jak po raz pierwszy padało a my umówiliśmy się na świetlicy
w naszym pawilonie z Bednarami, Cashhhhh i Turkiem i poznawaliśmy się bliżej
podlewając się bursztynami i OPową wiśniówką, a Justyna woziła dziewczynki po
sali na wózku-platformie. Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale to było chyba przed
kolacją, a po kolacji dalsza część integracji była w barze i trochę żeśmy tarli
zderzakami po asfalcie wracając do pąkojów...
-
jak poszliśmy na Juratę na gofry. Bo gofer nad morzem
smakuje... jakoś inaczej...
cieszę się, że się poznaliśmy i cieszę się, że się poznaliśmy OD RAZU !! zaraz po przyjeździe, bo naliczyłam w trakcie turnusu jeszcze ze cztery małżeństwa z trzema córkami (nawet nie podejrzewałam, że naród polski taki rozwojowy i wielodzietny [wielocórkowy])... jakbyś tak po partyzancku obce trzycórkowe baby zaczepiał, to mógłby Cię kto jeszcze uszkodzić :(
OdpowiedzUsuńZaś ww. wiśnióweczka boska była, a kopa dawała, że łohoho. Wpierw kolorowała twarz, jak wiejska dziołcha wyglądałam z czerwonymi polikami, a potem miękły kolanki i zapierało dech... rewelacja :)
Pozdrawiamy serdecznie :)
Cashhhhh i reszta Turków
Zuzia do dzisiaj bawi się z Asią i Mają ... także jesteście obecni u nas w domu :) Dziewczynki zrobiły na niej duże wrażenie.
UsuńZofia
to był strzał w dziesiątkę po prostu! :)
UsuńA propos wiśnióweczki to trzeba by się zabrać za produkcję nowych baniaczków...
Pozdro!!!
...........a ja pamiętam jak jjemy gofry w Gdyni podczas Openera i jak siedzimy w sjakimś barze przymorskim i nadejszła taka siarczysta burza........
OdpowiedzUsuńFrancesca
że niby my? czyli mła też? nie pamiętam ;) Pamiętam jak jedliśmy pyszną rybkę w Sopocie i lunęło...
Usuńno mła, mła i Zofia i Miras i Rafał i Ula co jej wszystko jedno co wnią wchodzi też ;p
UsuńFrancesca
Gofry i smażona rybka - te dwie rzeczy zawsze smakują lepiej nad morzem, eeech rozmarzyłem się...
OdpowiedzUsuńO rybce jeszcze będzie.. ;)
Usuńwiśnióweczka, sądząc z opisu wzorowana chyba na starej, sprawdzonej recepturze tzw. rozwieracza nóg...:) ogłusza, znieczula i rozkłada na łopatki...:) pigułka gwałtu w płynie..:))) a dlaczego tak dużo wody... jakby wszyscy w kraju jednocześnie spłukali wodę w toalecie to taka fala na morzu by się zrobiła, że ho, ho... tsunami... :))) G.
OdpowiedzUsuńIm więcej o wywczasie Waszym czytam, tym bardziej zazdraszczam ;))) Nigdy morza naszego nie widziałem jeszcze.
OdpowiedzUsuń"Bo gofer nad morzem smakuje...jakoś inaczej..." - głęboka, wręcz złota myśl...
Pozdrawiam!!