13 lipca 2012

Wspomnienia powczasowe – cz.1


Wiecie jak jest - człowiek myśli, Pan Bóg kryśli!
Dzieje się trochę i nima czasu. A w związku z tym dzieniem, to byłem raczej mocno zarobiony, a i sraczki dostałem z nerwów, ale co się działo, to Wam opowiem kiedy indziej. 
Póki co trzeba by jakoś podsumować ten cały wywczas. Zdjęcia już oblukane, czas teraz sklecić kilka zdań jak to tam było. A ponieważ trochę już czasu minęło i straciłem świeżość powczasową, to zamiast jakiegoś sążnistego tasiemca czy innej telenoweli, zarzucę kilka tysięcy luźnych wspomnień, screenów i chwil ulotnych jak ulotka, czyli to co zapamiętałem najlepiej:

-          jak jechaliśmy autostradą od Torunia i po jakiejś godzinie musiałem się lać w pysk bo bałem się, że usnę chociaż dzień był – taka tam nuda. I jeszcze noga od gazu drętwieje (ta co wciska gaz, nie że od gazu, który ktoś rozpylił)
-          jak my wjechali na Hel, a tam od razu Chałupy a ja całe życie na Wodeckim wychowany myślałem, że te golasy z Chałup, to gdzieś koło Kołobrzegu dupami świeciły...
-          jak my się rozpakowali i jechałem odstawić furę na parking, a tu paczę siedzi sobie jedna taka Pani i trzy dziewczynki z nią (a jak się wcześniej mejlowo ustawiałem z Cashhhhh to się pytałem „Jakże my się poznamy?” a ona mówi „Spoko, poznamy się na pewno, mało tam będzie małżeństw z trzema córkami”) no to się zatrzymałem i mówię „Trzy córki... czyli to pewnie Ty?” „A mówiłam, że bez problemu się poznamy!” No i się poznaliśmy.
-          jak wieczorem był mecz Polska-Czechy i poszliśmy go z Bednarem oglądać do ośrodkowego baru, a tam żeśmy sobie pogadali trochę z Cashhhhh i jej mężem Piotrkiem zwanym Turkiem, a nasi grali tak, że spuśćmy na to zasłonę milczenia – nawet nam się narąbać nie chciało...
-          jak dnia następnego poszliśmy nad morze, a OP jak widzi morze pierwszy raz po dłuższej przerwie, to ma tak - łomotanie serca, gęsia skórka, zimne poty i dyskretna erekcja – tak też było i tym razem. A Zu zapytała przejęta „Tato, dlaczego tu jest tak dużo wody?”
-          jak byliśmy z Bednarem i dziewczynkami na długim spacerze z przystankiem w plażowej kawiarni hotelu Bryza gdzie sok do piwa kosztował 3 zł, puszka Mirindy 12 zł, małe lody 20 zł, a my wyglądaliśmy jak para gejów wychowująca córeczki. Nie wiedzieć czemu duże piwo było po 9 zł. Także zamówiliśmy cztery duże bez soku ;)
-          jak po dwóch dniach powiedziałem do Zofii „Kurna blaszka, ja to JUŻ jestem wypoczęty!” tak mi dobrze zrobiło to morze i ta zmiana klimatu.
-          jak po raz pierwszy padało a my umówiliśmy się na świetlicy w naszym pawilonie z Bednarami, Cashhhhh i Turkiem i poznawaliśmy się bliżej podlewając się bursztynami i OPową wiśniówką, a Justyna woziła dziewczynki po sali na wózku-platformie. Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale to było chyba przed kolacją, a po kolacji dalsza część integracji była w barze i trochę żeśmy tarli zderzakami po asfalcie wracając do pąkojów...
-          jak poszliśmy na Juratę na gofry. Bo gofer nad morzem smakuje... jakoś inaczej...


CDN.

10 komentarzy:

  1. cieszę się, że się poznaliśmy i cieszę się, że się poznaliśmy OD RAZU !! zaraz po przyjeździe, bo naliczyłam w trakcie turnusu jeszcze ze cztery małżeństwa z trzema córkami (nawet nie podejrzewałam, że naród polski taki rozwojowy i wielodzietny [wielocórkowy])... jakbyś tak po partyzancku obce trzycórkowe baby zaczepiał, to mógłby Cię kto jeszcze uszkodzić :(
    Zaś ww. wiśnióweczka boska była, a kopa dawała, że łohoho. Wpierw kolorowała twarz, jak wiejska dziołcha wyglądałam z czerwonymi polikami, a potem miękły kolanki i zapierało dech... rewelacja :)

    Pozdrawiamy serdecznie :)
    Cashhhhh i reszta Turków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zuzia do dzisiaj bawi się z Asią i Mają ... także jesteście obecni u nas w domu :) Dziewczynki zrobiły na niej duże wrażenie.
      Zofia

      Usuń
    2. to był strzał w dziesiątkę po prostu! :)
      A propos wiśnióweczki to trzeba by się zabrać za produkcję nowych baniaczków...
      Pozdro!!!

      Usuń
  2. ...........a ja pamiętam jak jjemy gofry w Gdyni podczas Openera i jak siedzimy w sjakimś barze przymorskim i nadejszła taka siarczysta burza........
    Francesca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. że niby my? czyli mła też? nie pamiętam ;) Pamiętam jak jedliśmy pyszną rybkę w Sopocie i lunęło...

      Usuń
    2. no mła, mła i Zofia i Miras i Rafał i Ula co jej wszystko jedno co wnią wchodzi też ;p
      Francesca

      Usuń
  3. Lord_Vader_zrt16 lipca 2012 14:40

    Gofry i smażona rybka - te dwie rzeczy zawsze smakują lepiej nad morzem, eeech rozmarzyłem się...

    OdpowiedzUsuń
  4. wiśnióweczka, sądząc z opisu wzorowana chyba na starej, sprawdzonej recepturze tzw. rozwieracza nóg...:) ogłusza, znieczula i rozkłada na łopatki...:) pigułka gwałtu w płynie..:))) a dlaczego tak dużo wody... jakby wszyscy w kraju jednocześnie spłukali wodę w toalecie to taka fala na morzu by się zrobiła, że ho, ho... tsunami... :))) G.

    OdpowiedzUsuń
  5. Im więcej o wywczasie Waszym czytam, tym bardziej zazdraszczam ;))) Nigdy morza naszego nie widziałem jeszcze.

    "Bo gofer nad morzem smakuje...jakoś inaczej..." - głęboka, wręcz złota myśl...

    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń